Komentarze: 3
Teraz już biorę się za siebie na poważnie. Nie muszę ważyć tyle co na wakcjach - 43 kg, chociaż wtedy czuam się najlepiej, ale chcę mieć te 45... W końcu wcale aż tak dużo nie muszę zrzucać. Śniadań i tak nie jem, obiadu też nie, jedynie jakąś tam kolację, więc może jakoś to będzie. Za bardzo się obżarlam na święta i teraz muszę cierpieć :P Jak na ja nie lubię świąt! Ale kit z nimi. Niedlugo mam konkurs z chemii i nic z tego nie umiem... Wiem, że to dla mnie wielka zsansa, bo nie będę musiala pisać tych jebanych testów kompetencji. Oczywiście, pod warunkiem, że coś osiągnę z hcemii. Tak sobie pomyślalam, że studenci caly czas balują, a przed sesją zakuwają calą nockę i mają szósteczki i piąteczki. A dlaczego? Bo coś im w tym pomaga... I poważnie rozważam możliwość o takim wlaśnie wspomagaczu. Zalatwić to żaden problem, bo jak najbardziej mam skąd, a nawet mogę sobie poprzebierać w cenach, ale czy na pewbno tego chcę? Zależy mi na konkursie, a jednorazowe lyknięcie to nic takiego. W końcu robilam dużo gorsze rzeczy i nadal żyję...